Ciesząc się krótkim okresem, w którym w polskim słońcu dojrzewają truskawki postanowiłam podać je (truskawki, nie słońce;) na trzy sposoby. Na talerzu znalazły się, obok świeżych owoców, kremogen truskawy, truskawkowe parfait oraz rurki z bitą śmietaną. Spójrzcie na kompozycję – czyż nie idealne danie na podwieczorek, albo późne niedzielne śniadanie?;)
Kremogen (zamrożone zmiksowane truskawki z dodatkiem cukru) podałam w postaci małych półkul oraz wąskiej sztabki. Truskawkowe parfait (przepis analogiczny do tego na parfait z miechunką: parfait z miechunką) przybrało postać oszronionych owadów. Jedyną modyfikacją było zmiksowanie owoców z niezamrożonym jogurtem (oraz cukrem i śmietanką). Do tego podałam rurki ze świeżo ubitą bitą śmietaną.
Mniam:)
Z apetytu na truskawki zrodziły się mydełka o zapachu… truskawkowym. Czarne pestki to czarnuszka. A mydełka powstały z krystalicznej bazy z dodatkiem czerwonego barwnika.
Były to jednak maleństwa (takie polskie, nie hiszpańskie, czy włoskie truskawki), więc postanowiłam dodać im oprawy. Jestem bardzo zadowolona z efektu kolorystycznego, ale chciałabym, żeby truskawki grały pierwszoplanową rolę, więc postaram się ten projekt dopracować. Nie widać tego zbyt dobrze na zdjęciu, ale mydełka kryją niezmiernie intrygujące wnętrze, więc pewnie wykorzystam także ten efekt;)
A w nadchodzącym tygodniu mydełkowe puzzle, emotikonki i kolejne odwiedziny w krainie wróżek;)