Ale kaszana….

Zagląda ktoś do mnie jeszcze?

Tak jak obiecywałam, przez ostatnie miesiące obecna byłam na Instagramie, trochę na FB natomiast czasu, siły i chęci zabrakło mi na publikowanie tutaj. Zamiast tego czas udało mi się wygospodarować poświęcałam na tworzenie. Zrobiłam kilka nowych latarenek (m.in. kilka irysów, maki, motyle z lustrzanymi skrzydełkami), mydełek (poza kwiatami m.in. nurek, czy bocian), namalowałam kilkanaście akwareli, powstały także kartki pop-up. Wkrótce postaram się nadrobić i pokazać „zaległości”. Jeśli jesteście niecierpliwi, to zapraszam na Instagram.

A dzisiaj pojawiam się tutaj z bardzo konkretnego powodu, a mianowicie KASZANKI, kaszanki wegetariańskiej.
Jakiś czas temu przestałam jeść wędliny (z powodu czyhającej w nich chemii), a w ślad za tą decyzją przyszło niejedzenie mięsa (inne powody nieistotne dla osób postronnych). Mięsne ochotki mnie nie nachodziły, a jeśli to z rzadka i szybko same przechodziły. Kiedy jednak znajoma pracująca w branży kulinarnej i czuwająca nad bezpieczeństwem tego co trafia do naszych żołądków wspomniała, że kupuje wegetariańską kaszankę postanowiłam tego cudu spróbować. Okazało się, że jest smaczna, smakiem kaszankę przypomina (szczególnie podsmażona i z musztardą). W składzie nic nie straszyło jedynie cena była stosowna do wszystkiego co wege, czyli około 30zł/kg. Trochę brakowało mi „wątróbki”, no i ciężko mi było zrozumieć dlaczego producent nie użył kaszy gryczanej, która moim zdaniem kaszankę konstytuuje. Zaczęłam szukać przepisów, a potem… postanowiłam spróbować i stworzyć własną recepturę. Pierwsza próba okazała się trafiona, więc przepisem się dzielę:

WEGE KASZANKA (nie tylko wegetariańska, ale i wegańska)

1 szklanka (250 ml) fasoli mung
1 szklanka (250 ml) kaszy gryczanej
1 paczka (180g) tofu wędzonego
1 łyżka mąki ziemniaczanej
olej ryżowy (bądź inny)
sól, pieprz (ja dodaję także liofilizowane warzywa)

Fasolę mung gotuję do miękkości w małej ilości osolonej wody (ok. 20-30 minut) z dodatkiem warzyw (możecie użyć „vegety”).
Kaszę gryczaną gotuję w osolonej wodzie (używam od lat garnka do gotowania ryżu, w którym proces przebiega bezproblemowo i szybko).
Tofu kroję na małe kawałki (odpowiednie do wielkości kawałków wątróbki w kaszance, czyli kostka około 1 cm) i obtaczam w mące. Jeden patent na obtoczenie, to wsypać do woreczka mąkę, dorzucić tofu i potrząsać. Ta metoda jest skuteczna i szybka, ale produkujemy śmieci (plastik). Dlatego też robię to w wysokim naczyniu (dzbanku). Efekt ten sam, a bez śmiecenia. Następnie tofu obsmażam ze wszystkich stron na patelni z rozgrzanym tłuszczem aż panierka się lekko zrumieni. cały proces zajmuje kilka minut.

Teraz wystarczy połączyć wszystko w jednej misce. Przyprawić pieprzem (ewentualnie także dodatkowo solą) i… gotowe. Można jeść na zimno, albo podsmażać. Fantastycznie łączy się z musztardą. Można jeść z chlebem, można bez.

Nie udaje kaszanki, gdyż ma inny kolor. Jeśli chcecie kogoś nabrać, to polecam dodać sproszkowaną tabletkę węgla (do nabycia w aptece), albo czarnego barwnika.

Eksperymentować z flakiem nie będę, zbyt leniwa jestem;)

 

A moje plany? Po pierwsze chcę zrobić duuuży remanent i stworzyć stronę na której znajdzie się galeria latarenek. Myślę na poważnie o wystawie, więc przede mną wiele decyzji i pracy nad nowymi latarenkami. Do tego również potrzebny jest remanent, bo muszę ogarnąć kolorystykę i ewentualnie uzupełnić braki. Poza tym chciałabym żeby na wystawie znalazły się zdjęcia i… niespodzianki dla odwiedzających wystawę.
Moja gorąca prośba: ten jeden raz wyjdźcie z cienia i napiszcie krótką wiadomość (wiadomość w komunikatorze, sms, maila  na info@wolniodnudy.pl, kartka gołębiem pocztowym słana też może być). Choćby dwa słowa: WYSTAWA – będę.