W sierpniu szykowałam witraże na wystawę, powstawała także strona, a mój mózg rozgrzewało pytanie jaką postać mają mieć moje wizytówki. Koniecznie chciałam mieć coś oryginalnego, ale też niezbyt angażującego portfel, w końcu firma jeszcze nie ruszyła (trzymajcie kciuki, aby się udało), więc nie czas na tego typu inwestycje.
Myślałam i myślałam, szukałam w internecie. Znalazłam kilka ciekawych realizacji.
Oto i one:
Nie odpowiadały one jednak mojej branży.
Podobały mi się przezroczyste, ale ich koszt – ponad złotówka za sztukę kazał mi chwilowo zrezygnować z tego pomysłu.
Ostatecznie na wystawę pojechałam z własnoręcznie przygotowanymi wizytówkami, które powstały przy użyciu plastikowych okładek, nożyczek, dziurkacza do zaokrąglania brzegów oraz drukarki i samoprzylepnej białej folii, a także taśmy Dymo. Tanio także nie było, efekt mało profesjonalny, ale własnoręcznie zrobione.
Efekt był daleki od oczekiwanego postanowiłam więc spróbować czegoś innego. Na kolorowym papierze wydrukowałam adres strony, pocięłam papier na kwadraty i zrobiłam metodą orgiami papierowe motyle. Oczywiście ciężko taką wizytówkę schować, ale przyciągały one wzrok, a o to na wystawie chodziło.
Kolejne podejście do wizytówek dało efekt, który możecie zobaczyć.
Ciągle dalekie są od ideału, ale powoli, powolutku, się do niego zbliżają.
A tak prezentuje się pierwsza partia wizytówek. Będą kolejne wersje;)