Na żywo…

Moje witraże po raz pierwszy ujrzały szerszą publiczność (tak, wiem, to rzekomo „szersza publiczność” miała okazję się z nimi zetknąć, ale w końcu kto tu był bohaterem pierwszoplanowym?).

Wcześniej jednak był miesiąc intensywnej pracy, dłuższe niż 40 godzin tygodnie pracy, pocięte, a także poparzone palce i… ani chwili zwątpienia, że ma to sens. Bywam niepoprawną optymistką (stanów pośrednich brak, więc albo tryskam optymizmem, albo tonę), a liczyła się tylko praca sama w sobie, której towarzyszyło ogromne wsparcie psychiczne (dzięki Lideczko). Z pracy płynęła zaś satysfakcja, że to wszystko dzieło moich rąk i wiara, że się spodoba. Największą przyjemność sprawiło mi tworzenie witraży nie tych opartych o wcześniejsze projekty, ale tych fantazyjnych.

Jeśli czegoś przed Wystawą się obawiałam, to tylko tego, że stworzyłam zbyt mało prac i że przed jej końcem pozostanę bez towaru. Tworzyłam więc do ostatniej chwili. A że wystawa była rolno-przemysłowa, to do całej wcześniejszej menażerii dołączyła jeszcze krówka, owieczka i świnka oraz trzy bociany.

Sobota była pracowita, bo poza stworzeniem zwierząt gospodarskich należało doczepić wstążki, wszystko zapakować, zrobić tablicę, cennik, wizytówki itd. itd. Jednakże udało się i o 21 wszystko zapakowaliśmy do samochodu.

W niedzielę już wszystko sprawnie udało się rozpakować i przyszła pora na kontakt ze zwiedzającymi. Zainteresowanie, a właściwie jego brak, trochę przerosło moje oczekiwania. Nadzieje nie pękła jak bańka mydlana, ale mój wcześniejszy entuzjazm znacznie opadł.

Także chętnych na udział w konkursie nie było zbyt wielu, choć dziękuję wszystkim, którzy wyzwania się podjęli.

Tak jak obiecałam w tym tygodniu ogłoszę wyniki konkursu „Bo fantazja…”. No i zapraszam do konkursu na projekt witrażu. Konkurs jest otwarty dla wszystkich, a na prace czekam do 25 września (szczegóły w zakładce NA ŻYWO).

Podsumowując wczorajszy dzień: nowych właścicieli znalazło kilka motyli, dwa nietoperze, ważki, serduszka, kotki i kolibry. Pióra, z których tak byłam zadowolona, ani folkowe pasiaki nie wzbudziły żadnego zainteresowania. Kontrowersje wzbudził zaś krokodylosmok oraz koty-bliźniaki. W przypadku pierwszego pomysłów na to „co autor miał na myśli” było sporo. W kotach, nie wiem dlaczego, dostrzegano… kufle.

W hobby fantastyczne jest na szczęście to, że ważne jest działanie, a nie odbiór;)

No i dzieciaki oraz dorośli z którymi przyszło wczoraj rozmawiać byli fantastyczni i dodawali energii do działania.

Biorę się więc do pracy nad opisem etapów produkcji oraz poszerzeniem Galerii, no i na realizację czeka kilka pomysłów. Łapacze snów już „się wizualizują”, na swoją kolej czeka również kolejna ważka – zgodnie z zamówieniem z czarnym odwłokiem.

W kolejnych dniach postaram się zrelacjonować powstawanie „łapaczy” oraz opowiedzieć trochę o projektach zgłoszonych w konkursie „Bo fantazja…”.

2 komentarze do „Na żywo…

  1. Miałam przyjemność kupić koty kufle 🙂 i ważkę, czy mogę prosić o zdjęcie z parasolem, coś tam było ale dokładnie nie pamiętam co oprócz niego, a że bardzo lubię jesień, to może bym coś zamówiła tylko bardziej kolorowo jesiennie. Lubię też wzrosy-lawendy, może coś z tego ma Pani jakiś pomysł?

    1. A ja miałam przyjemność zaprezentować moje prace:)
      Zdjęcie z parasolem (bez kropelki, która pojawiła się już po zrobieniu zdjęcia) znajduje się w Galerii w folderze „Dmuchawce latawce”, ale oczywiście prześlę nowe zdjęcia. Oczywiście parasole mogą mieć inne kolory, a i ich otoczenie może być bardziej barwne. Szczegóły przekażę w mailu.
      Próbowałam się zmierzyć z lawendą, ale moje dotychczasowe projekty niespecjalnie nadawały się do przełożenie na technikę witraży, a dodatkowo brakowało mi szkła w tym kolorze. Wkrótce wybieram się na zakupy i mam nadzieję, że uda mi się wypatrzyć coś w tej kolorystyce:)
      Filcowe pięknotki są niesamowite – podziwiałam stronę http://www.isani.pl – zakładkowy Sid, breloczkowa Lisica, kotkowa podkładka… już się szykuję do zakupów:)

Możliwość komentowania została wyłączona.