Pobrudzić się… o tym marzą nie tylko dzieci:)
Brudzenie się może być miłe, szczególnie, gdy pozwala na stworzenie czegoś potencjalnie oku miłemu (a dodatkowo ma niesamowite właściwości skóra rąk jest po glinie gładka jak po żadnym kremie;).
Od dawna i ja i moja połówka marzyliśmy o warsztatach ceramicznych i w końcu udało nam się na nie trafić.
Na pierwszych okazało się, że jesteśmy totalnie nieprzygotowani, bo choć wiedzieliśmy, że z gliny można stworzyć talerz, czy kubek, albo jakieś inne naczynie, albo… to przed przyjściem do pracowni nie mieliśmy żadnego konkretnego pomysłu.
Instruktorka Alicja, którą pozdrawiam serdecznie, z pracowni http://agataolszacka.pl/, zaproponowała nam wykonanie kubka.
Wykonanie tak prostego naczynia zajęło nam… prawie całe zajęcia;), no ale takie są początki.
Praca z gliną, poza aspektem twórczym, na pewno ma właściwości terapeutyczne – udało nam się zapomnieć o bożym świecie.
A pod koniec zajęć usiedliśmy do koła garncarskiego i…
I nie jest to tak proste, jakby się mogło wydawać;)
Z pewnością warto jednak tego spróbować.
Na drugich warsztatach uczyliśmy się szkliwić – to dotknięcie szkła z tematu tego wpisu;)
Praca ze szkliwem jest równie prosta jak malowanie. Niby, bo szkliwo szybko wysycha i nie wiadomo gdzie się już poszkliwiło.
Dodatkowa trudność polega na tym, że kolory szkliwa, czyli szklanego proszku (pyłu jaki zostaje mi podczas szlifowania szkła w trakcie wyrobu witraży) nijak się mają do koloru jaki uzyskujemy po wypale.
A oto efekt naszych pierwszych prac:
Kubek „trochę” krzywy, a toczony na kole jajecznik co prawda wygląda fantazyjnie, ale pomieści jajko… bez skorupki;)
A tak poszło mojej połówce:
Kolejne „dzieła”: cukiernica, łyżki, talerz, kolczyki, guziki i organizer schną, a wkrótce trafią do pieca na wypał na biskwit.
Mam nadzieję, że nie popękają i będę mogła Wam je zaprezentować:)
No i gorąco zachęcam do tej aktywności:)