Kocham czerwień.
Przez pewien czas nie byłam w stanie nawet dotknąć czegoś czerwonego, a wszystkie ubrania w tym kolorze zniknęły na dnie szafy. Potrzebowałam błękitów – spokoju i równowagi. Dzisiaj czerwień znowu gości w moim domu.
Nic dziwnego, że czerwień pojawiła się ostatnio również w przywieszkach.
Miłość do koloru zaowocowała udaną realizacją. Tym razem udało się bez kilku podejść.
Nie jest łatwo kupić czerwone szkło.
W przypadku innych kolorów można znaleźć różne odcienie i struktury.
Jeśli chodzi o czerwień… nic z tego.
Związane jest to zapewne z tym, że szkło barwione jest na ten kolor dzięki związkom miedzi, selenu lub złota. A to sprawia, że nie należy ono do najtańszych.
W trakcie ostatnich zakupów w hurtowni w Sosnowcu udało mi się kupić przepiękny kawałek czerwonego szkła.Z jednej strony jest czerwono-ceglane, zaś z drugiej opalizujące.
Wisiorek uzyskał po stopieniu głęboki odcień czerwieni zaś jego tył jest opalizujący.
Pięknie prezentuje się zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie:)
A pozostając przy kolorze ognia przedstawiam dwie przywieszki, które wyszły wcześniej z pieca.
Mimo, że wypiekały się jednocześnie i że składają się z dokładnie tego samego szkła ten z lewej się nie stopił, zaś ten z prawej rozlał. DO tego z prawej dodałam szkła przezroczystego (niekompatybilnego, jak się okazało), no i wisior pękł był. Człowiek uczy się na błędach:)