Ostatnie miesiące upłynęły mi na odkrywaniu kulisów sztuki.
Enigmatycznie?
Rok temu zapisałam się na studia podyplomowe na łódzkiej ASP. Spośród kilku kierunków przypadł mi do gustu Food design. Jeśli śledzicie mojego bloga to wiecie, że uwielbiam gotować. W tym przypadku nie chodziło jednak o gotowanie, a o bogactwo oferty warsztatowej. Rzeźba, druk, tkanina, fotografia, film, projektowanie opakowań… a do tego zioła i kuchnie inspiracyjne.
O moich, bardzo subiektywnych, wrażeniach ze studiów napiszę innym razem (jeśli zastanawiacie się nad tym kierunkiem i macie pytania – napiszcie do mnie: info@wolniodnudy.pl).
Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić jednym z doświadczeń nabytych w trakcie minionego roku, a mianowicie druku na tkaninie. Nie chodzi o przeniesienie na tkaninę zdjęć, czy grafiki komputerowej, bo w tym brak jest jakiejkolwiek magii – przynajmniej takie są moje wrażenia. Jedną z możliwości stworzenia dzieła na tkaninie jest użycie specjalnych farb, którymi maluje się na papierze, a następnie przenosi się za pomocą prasy na tkaninę. Taki transfer jest jednokrotny, co powoduje, że tkanina jest niepowtarzalna, a do tego wzór jest na trwale z nią związany. Tym odróżnia się ta technika od użycia farb do malowania bezpośrednio na tkaninie, jakie można zakupić w sklepach dla plastyków.
Nie na każdą tkaninę można jednak przenieść stworzone na papierze dzieło. Musimy ograniczyć się do poliestru, ale przecież poliester ma wiele postaci. Może być delikatny jak jedwab, albo wytrzymały jak tkaniny stosowane np. w meblach ogrodowych. Jeśli chodzi o minusy tej techniki, to do najważniejszych należy zaliczyć:
- problemy związane z kolorystyką,
- konieczność uwzględnienia, że otrzymamy obraz w odbiciu lustrzanym,
- dostępność do farb oraz prasy.
Druga kwestia jest, jak przypuszczam, dość jasna.
A o co chodzi z kolorystyką?
Otóż kolor farb drukarskich nie pokrywa się z kolorami, które otrzymujemy po dokonaniu transferu.
Np. farba zbliżona do czerwieni daje odbitkę w kolorze magenta, zielona, to kolor czarny, ale przy rozcieńczeniu możemy spodziewać się odcieni zbliżonych do zgniłej zieleni. Nie zawsze zamierzony efekt otrzymujemy przy mieszaniu barw, a pamiętać trzeba że farby produkowane są w podstawowych kolorach oraz że nie dysponujemy białą farbą.
Farbę należy stosować bardzo rozcieńczoną, gdyż w innym przypadku otrzymamy bardzo jaskrawy druk.
A ostateczny efekt zależy także od tkaniny, i to nie tylko od jej koloru.
Suma summarum, wiele pułapek czyha na kolejnych etapach pracy nad drukiem przy zastosowaniu tej techniki.
Na pewno łatwiejsze jest malowanie na jedwabiu, czy farbami do tkanin na bawełnie.
Poniżej zdjęcia tkanin z zastosowaniem tej techniki. W tym przypadku do malowania wykorzystałam własnoręcznie przygotowane z gąbki stemple.
Szczególnie jestem zadowolona z niebieskich kwiatów:)
A że nie zawsze wychodzi, tak jak by się chciało… Pierwsza moja próba była ambitniejsza. Przygotowałam papier w różnych kolorach. Na część naniosłam wzór wykorzystując stemple stworzone w oparciu o koronki. Potem mozolnie wycinałam potrzebne kształty i ostatecznie ułożyłam w kompozycję, która miała być wariacją na temat pawiego pióra.
Wszystko szło dobrze do momentu odbicia wzoru na tkaninie. Wzór nie różnił się, bo nie mógł, od mojej kompozycji, ale kolorystyka. Na szczęście prezentowane zdjęcie (po prawej) nie oddaje ferii barw. Chyba tylko festiwal w Rio de Janeiro jest bardziej jaskrawy;)
Ale pierwsze koty za płoty. Drugie podejście było zdecydowanie lepsze. Mam nadzieję, że będą kolejne. Odrobina farb mi została, trafiłam na idealną tkaninę, teraz tylko potrzebny mi jest dostęp do prasy:)
A jak maluje się na tkaninie przy użyciu farb do tkanin np. firmy Marabu?
O tym, za jakiś czas. W najbliższych postach pokażę Wam efekty innych działań związanych ze studiami na Food design.
A… pytacie jaki ma związek druk na tkaninie z żywnością.
Obrusy, serwety, fartuchy, ale także opakowania z tkaniny – oto związek:)
O pakowaniu w tkaninę, czyli o furoshiki napiszę na początku przyszłego tygodnia.