To miał być mega „straszny” tydzień i… na szczęście jeszcze się nie skończył, więc została mi chwilka na realizację pomysłów, które siedzą w mojej głowie:)
Na pierwszy ogień poszły mydełka. W mojej pracowni rozchodziły się wonie śliwki, czekolady, wanilii, truskawki, róży, ylang-ylang, a mikrofalówka pracowała na pełnych obrotach. Na szczęście w EcoFlores.eu zamówiłam sporą partię bazy mydlanej, bo jej zapasy szybko się kurczyły;)
Zacznę od dyni, bo to ona miała być bohaterką tegoż tygodnia.
HALLOWEENOWA DYNIA
Halloweenowe dynie powstały z przezroczystej bazy glicerynowej bez efektu rosy oraz białej bazy SHEA, barwnika pomarańczowego, niemigrującego barwnika czarnego oraz olejków zapachowych (śliwka, czekolada, wanilia, truskawka, ylang-ylang).
Obie bazy zabarwiłam na pomarańczowo i dodałam kompozycję zapachów z dominującą nutą śliwki oraz dodatkiem czekolady, wanilii, truskawki i ylang-ylang.
Po przestygnięciu pierwszej (tej na białej bazie) spryskałam ją alkoholem (izopropylowym 99,9% w atomizerze), aby mogła się połączyć z drugą warstwą – błyszczącą. Przy wlewaniu kolejnej warstwy trzeba pamiętać, żeby była ona odpowiednio przestudzona inaczej rozpuści podstawę i warstwy wymieszają się.
Z przygotowanej podstawy wykrawaczką do ciasta wycięłam kształty dyni. Było z tym sporo zabawy, niestety w niezbyt pozytywnym sensie. Dopiero kiedy wykrawaczkę rozmontowałam na części pierwsze i wycinałam osobno kształt osobno oczy i usta jakoś poszło. Kolejnym problem technologicznym było wyjmowania wyciętych fragmentów. Poradziłam sobie z tym wkładając na chwilę blaszki do gorącej wody, a wtedy łatwo już było wycisnąć mydło z blaszki za pomocą słomki.
Po wycięciu miejsca na oczy i usta przyszedł czas na ich wypełnienie. Dzięki silikonowej strzykawce i dużej dozie cierpliwości dynie nabrały demonicznego wyglądu:)
A matowej stronie dyni charakteru dodały piegi z maku.
Cudne, prawda?:)
Kolejne mydełka były dość makabryczne, to oczy. Mydełka powstawały w czterech etapach. Wpierw w mniejszych foremkach w kształcie półkul odlałam czarne „źrenice” (przezroczysta baza z czarnym barwnikiem oraz kompozycją zapachów). Następnie przełożyłam źrenice do większych półkul i zalałam błękitne „tęczówki” (przezroczysta baza z niebieskim barwnikiem i kompozycją zapachów).
Kiedy druga warstwa zastygła zalałam ją niebarwioną białą bazą z dodatkiem zapachów, tą samą masą wypełniłam drugie połówki półkul. Kiedy obie części zastygły łączyłam je na gorące mydło.
A oto efekt „na talerzu”:
Przyjemnie straszne?
UWIĘZIONE PAJĄKI
Trzecie z mydełek, które przygotowałam to mydełka z zatopionymi z w nich pająkami. Zielone składają się z kilku warstw w jednym kolorze. Na pierwszą warstwę wyłożyłam jednego pająka i kilka ziarenek czarnuszki, zalałam kolejną warstwą na której ułożyłam drugiego pająka i kilka ziarenek czarnuszki. Na kolejnej warstwie znalazła się już tylko czarnuszka. Ostatnia warstwa była pozbawiona dodatków, podobnie jak pierwsza. Mydełko jest dzięki tym zabiegom ma bardziej przestrzenną formę.
Białe mydełka, podobnie jak zielone, składają się z 5 warstw. Na warstwie krystalicznej umieściłam pierwszego pająka, przykryłam go drugą warstwą krystaliczną, następnie przyszła warstwa białej, kolejnej warstwy białej z makiem i warstwy białej bez maku.
Które pająki są wg Was straszniejsze – czarne, czy pomarańczowe?
W barwach halloweenowych powstały także małe sztabki: zielone, pomarańczowe i fioletowe.
A z czerni wyłoniły się kot i nietoperz. Z bieli wychynęły zaś kości…
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie?
Chcielibyście któreś z mydełek? A może chcecie je zrobić wspólnie ze mną?
Piszcie na info@wolniodnudy.pl
Jeden komentarz do „Dyniowy tydzień: pieniące się straszydła”
Czekałam na ten wpis! Mydełka są przewspaniałe i w dodatku pięknie pachną! *_*
Możliwość komentowania została wyłączona.