Znudzi mi się, czy mi się nie znudzi?;)
Odkrywanie kolejnych technik? Nie znudzi.
Temat? Wcześniej czy później na pewno, ale jeszcze nie teraz;)
A dzisiaj ciepło-zimno, czyli filcowanie na mokro wraz z tematem głównym.
Technika dość pracochłonna, na pewno zajmująca sporo czasu, no i dość kosztochłonna.
Do filcowania na mokro (jak i na sucho) używamy wełny czesankowej, którą kupujemy w motkach. Ja użyłam jak tła wełny szarej, a do wykonania aplikacji wełny białej, niebieskiej, turkusowej i granatowej. Poza wełną potrzebna jest jedynie folia bąbelkowa (musi być nierówna, aby można było trzeć oraz odprowadzać nadmiar wody) i mydło.
Wełnę układamy pasmami pionowo, następnie poziomo, znowu pionowo i poziomo, jeszcze raz pionowo i poziomo, a na koniec układamy wzór także starając się układać pasma naprzemiennie (inaczej się nie połączą).
Kiedy wełna jest już ułożona możemy zacząć ją filcować.
W tym celu rozpuściłam mydło w mikrofali po czym dodałam do niego wody aby następnie zwilżyć całość wodą z mydłem. Można zanurzać mydło w ciepłej wodzie i skrapiać wodą z mydłem wełnę aż do całkowitego zmoczenia wełny. Nie może się ona przyklejać do rąk.
A teraz najprzyjemniejsze czyli delikatne masowanie całości po jednej, a gdy się połączy i po drugie stronie.
W kolejnym kroku wypłukujemy delikatnie wełnę z mydła w zimnej wodzie i… ponawiamy cały proces mydlenia i masowania oraz spłukiwania. Czynność powtarzamy trzykrotnie, a następnie suszymy i… to wszystko;)
Efekt jak powyżej – na razie się suszy. To raczej wariacja na temat piórka;) Za jakiś czas zbiorę wszystkie piórka, wtedy zaprezentuję także efekt końcowy mojego filcowania.
A jutro… kolejne piórko