Historia pewnego słoika

Dwa dni temu pokazałam pewne „coś”, które było efektem testowania pieca do wypału szkła.
Dzisiaj zaprezentuję piec oraz bohatera historii, czyli pewien niepozorny słoik:)
Pewnie odgadliście to bez mojej pomocy.

Dlaczego słoik? Z potrzeby przetestowania pieca. Pierwsze małe wsady „jubilerskie” z kaboszonami pokazały, że muszę zastosować inne, aniżeli te, które były dołączone do formy, krzywe wypału (o technicznej stronie napiszę innym razem – a jeśli ktoś już chciałby się dowiedzieć, to zapraszam do kontaktu mailowego). Postanowiłam więc, przy kolejnym podejściu sprawdzić jak zachowa się szkło z „recyclingu”. Podobnie jak szkło używane w fusingu jest to szkło sodowo-krzemowe. Jeśli tylko nie jest łączone z innym szkłem nie ma problemu, że współczynniki COE – rozprężania szkła będą inne i że popęka. Nie chciałam, aby ze słoika zrobiła się „plama” dlatego ustawiłam go na dwóch podpórkach. Do środka wsypałam wermikulit (minerał, który jest używany także do rozprężania szkła). Nie chodziło o ozdobę, ale o to by wewnątrz słoika pozostała otwarta przestrzeń.słoik przed

Po otwarciu pieca (czyli po kilkunastu godzinach) okazało się, że słoik szczelnie się zamknął, a podpierające go kostki odcisnęły na nim swój „pazur”.słoik po

Efekt zaskakujący, ale w tym przypadku nie wiedziałam czego się spodziewać;)

 

Być może dojrzeliście, że w piecu, poza słoikiem, znajdowały się jeszcze kolorowe szkiełka. Żeby odsłonić rąbka tajemnicy, a także zachęcić Was do odwiedzin w najbliższych dniach, poniżej zdjęcia „wsadu”

KABOSZONY WERSJA BETA

Jeszcze nie doczekały się oszlifowania (w kilku przypadkach jest to niezbędne), ani należnego im wykończenia.

KABOSZONY BETA NIEBIESKIE

Część z nich ma wady (oczywiście wady także mogą być urocze;), o których napiszę

kaboszony beta ciepłe

Poza tym zdradzę nieco kwestii warsztatowych

kaboszony beta zielonkawe

A wraz z postępami prac będę prezentować poszczególne gotowe przywieszki wraz z ich projektami i historią powstawania.