Mało znane warzywo – topinambur

W menu jednej z łódzkich restauracji, a dokładniej w  Drukarni na Offie (lubię to miejsce, więc dlaczego miałabym nie podać nazwy) odnalazłam zupę z topinambura z oliwą truflową.
Za oliwą truflową nie przepadam, ale topinambur mnie zaintrygował.
Kiedyś dostałam te bulwy jako rozsady, ale potrafię ususzyć praktycznie wszystko, co samo nie wywalczy sobie wody, więc zbiorów się nie doczekałam. Za to topinambury wypatrzyłam w Selgrosie. Cena była, jak dla mnie i jak na to, że – jak twierdzi moja Przyjaciółka (buziaki Izuniu) – że roślina ta daje duże plony i nie wymaga praktycznie żadnej pracy, niebotyczna: 18 zł za kg. No ale za fanaberie się płaci;)
Kupiłam szalone 20dkg tego warzywa.
Wróciłam do domu i zaczęłam szukać przepisów.
Wszystkie ze znalezionych mówiły o dodawaniu estragonu, czosnku, tudzież innych aromatycznych ziół i przypraw.
A ja chciałam poczuć smak topinambura.
Postanowiłam więc zrobić najprostszą z możliwych wersji zupy krem.

ZUPA KREM Z TOPINAMBURA (przepis na 2 talerze zupy):
– 15 dkg obranego topinambura
– 1 mała cebula (dałam dużą i trochę zdominowała zupę)
– 100 ml śmietanki 30%
– 0,5 l (dwie szklanki) rosołu/wywaru warzywnego.

Bez tytułu

Cebulę pokroić w kostkę i podsmażyć na oleju (preferuję olej ryżowy, bądź z pestek winogron, gdyż nie mają smaku).
Do zrumienionej cebuli dodać obranego i pokrojonego w cieniutkie plasterki topinambura. Podsmażyć.
Dodać wywar i dusić 10 minut.
Dodać śmietankę i gotować jeszcze 2-3 minuty.
Zmiksować (jeśli ktoś lubi, to na gładko, osobiście wolę, gdy coś można w zupie znaleźć;)

Zrezygnowałam z oliwy – była zbędna.
Zupa jest zachwycająca. Trochę między selerową, a łagodną pieczarkową.
Na pewno można poszaleć z przyprawami, ale dopóki nie znudzi mi się smak w naturalnej postaci, to nie będę tworzyć.

Ciekawostki: topinambur, to inaczej słonecznik bulwiasty i można go jeść na surowo.
Próbowałam – jest lekko słodkawy i faktycznie lekko orzechowy.
Niemcy sporządzają z niego 45% alkohol (Ressler).