Jeśli miałabym wskazać jakąś książkę kucharską z której często korzystam, bądź korzystałam, to wskazałabym dwie pozycje. Ta o której dzisiaj chciałabym wspomnieć, to licząca ponad ćwierć wieku książeczka. Jestem jej wierna z kilku powodów. Po pierwsze zawiera przeliczniki masa na objętość, a ja zdecydowanie wolę odmierzać składniki niż je odważać (robię to czasami, ale niechętnie). Po drugie zawiera wskazówki odnośnie ilości poszczególnych składników na jedną osobę (np. ryż jako danie główne, albo jako dodatek). Po trzecie zawiera przepisy na bazowe potrawy takiej jak… kruche ciasto. Przepisu tego używam – bez modyfikacji od lat.
PRZEPIS NA KRUCHE CIASTO
2-3 żółtka
1 szkl. cukru (lub 3/4 cukru pudru)
1 szklanka mąki
1 paczka (250g) margaryny
Żółtka ucieram z cukrem, dodaję margarynę i ucieram dalej. Następnie dodaję mąki i chwilę mieszam. Dzielę na dwie kulę i zamrażam zawinięte w folię spożywczą (przepis mówi o 30 min chłodzenia, ale wg mnie to za krótko).
Takie ciasto można zetrzeć na tarce, ale pokroić na cieniutkie plasterki i upiec ciastka. Jeśli chcecie upiec tartę, to lepiej ciasto trzymać w lodówce.
Zamrożone może spokojnie czekać na gości.
Tym razem – Walentynki – utworzyłam walec, który spłaszczyłam z trzech stron, a w jednym z boków zrobiłam ręką wgłębienie. Po schłodzeniu (jednak zamrażarka, a przy takiej ilości ciasto musiało się chłodzić ponad godzinę) pocięłam na cieniusieńkie platerki, które posmarowałam białkiem i posypałam cukrem z cynamonem.
Piekłam kilkanaście minut w temperaturze 180 stopni.
Z podanej wyżej ilości wychodzą cztery blachy ciasteczek:) Albo dwie tarty.
A na koniec anegdota o cukrze pudrze – bardzo, ale to bardzo długo wierzyłam, że cukier puder jest innym gatunkiem cukru. Zdziwiłam się widząc jak moja teściowa mieli zwykły cukier i otrzymuje… cukier puder.
A śmiejąc się z samej siebie i pozostając przy cukrze pudrze – wydawało mi się, że cukier puder dodany do napoju spowoduje jego… zmętnienie;)