Jak mam wziąć się za coś innego skoro tam witraże niedokończone leżą… Nie jestem w stanie myśleć o niczym innym. Jakaś mała obsesja?
Elementy pocięłam. Przed ich oklejeniem należy je umyć i starannie wytrzeć. Jedno i drugie jest konieczne, aby taśma do szkła zechciała się łaskawie przykleić. To etap p dziwo pracochłonny jak inne, ale bezpieczny (jeśli interesowałoby Was BHP). Tak bezpieczny jak zmywanie i wycieranie naczyń. Oczywiści są zdolni, którym uda się pociąć i przy myciu talerzy;)
Gdy już nasze elementy są suche (albo czekamy, aż same obeschną, albo je wycieramy) możemy przystąpić do wyboru taśmy. Do dyspozycji mamy trzy kolory: naturalny, czyli miedziany, srebrny i czarny. Dwa ostatnie są malowane. Możemy też wybierać spośród różnych szerokości taśmy. Ja pracuję najczęściej na taśmie o szerokości 5,56cm.
Wybór koloru zależy od koloru szkła oraz od tego, czy po zlutowaniu zechcemy użyć patyny. Jeśli jej nie użyjemy, to lut będzie srebrny i taki kolor taśmy można wybrać. Jeśli szkło ma ciepłe barwy, to niezależnie od patynowania można użyć taśmy o spodzie naturalnym. W przypadku szkła, które nie jest przezroczyste wybór koloru spodu nie ma znaczenia. No może nie tak do końca – zdecydowanie trudniej podklejać taśmą w kolorze czarnym ciemne elementy, bo nie widać ile taśmy zostało po bokach. A taśma powinna zostać w miarę równomiernie rozłożona po obu stronach. Klejenie zaczynam od narożnika, ale wychodząc trochę na wcześniejszą ściankę i kończę na narożniku od którego zaczynałam robiąc małą zakładkę.
Czy coś może nie wyjść?
Jeśli szkło będzie brudne, to taśma nie będzie chciała się trzymać.
Jeśli szkło nie zostało dokładnie oszlifowane, pozostały odpryski, to taśma może się rwać, albo nie najlepiej przylegać.
Czy łatwiej okleja się małe, czy duże elementy? Proste, czy obłe?
Małe są koszmarne w oklejaniu, podobnie jak wąskie. Z kolei przy bardzo dużych ciężko utrzymać równą odległość taśmy. Zdecydowanie mniej czasu zajmuje oklejanie większych elementów.
Problem pojawia się przy oklejaniu elementów z bokami „wklęsłymi”. O ile w przypadku „wypukłych” tworzą się małe „zakładki”, o tyle w przypadku „wklęsłych” trzeba uważać, aby taśma podczas oklejania nie popękała.
Co w przypadku błędów?
No cóż, albo trzeba zerwać i nałożyć nową taśmę, albo nakleić nowy kawałek taśmy na poprzednią.
A kiedy element jest oklejony pozostaje dokładne wygładzenie. Bardzo dokładne, bo to zadecyduje o wytrzymałości lutu. Jeśli pod taśmą zostanie wolne miejsce to lut pod nią wejdzie odrywając brzeg. Do wygładzenia używam bardzo skomplikowanego urządzenia jakim jest gładzik.
Oklejam ręcznie, ale można do tego wykorzystać specjalne oklejarki (może Mikołaj mi taką pod choinką zostawi?;) )
Elementy do obu witraży zostały oklejone, także to co ma się z nich zwieszać. O szczegółach napiszę kolejnym razem. Nie wdając się w szczegóły: nie było łatwo… Zdecydowanie łatwiej byłoby wpierw stworzyć projekt;)
Witraż „koci” waży obecnie 213g zaś „kwiatowy” 288g.
Na pierwszy zużyłam na blisko 430cm taśmy, na drugi ciut więcej bo 470cm. Jeśli chodzi o same „łapacze”, to mimo takiej samej powierzchni „koci” pochłonął zdecydowanie więcej taśmy ze względu na ilość elementów z których się składa, za to „kwiatowy” okazał się cięższy.
Jeszcze lutowanie, mycie i witraże będą mogły trafić do właściwych rąk.