Któż nie chciał by ich odnaleźć?
A jako dorośli oglądaliście True blood, albo Maleficent?
Marzenie o tym by przekroczyć magiczną bramę i znaleźć się w krainie czarów, jednorożców, skrzydlatych wróżek…
Być może nie będzie nam dane przekroczyć tej linii w inny sposób aniżeli na kartach książek, ale samo odnalezienie drzwi może być chwilą której nie zapomnimy:)
A oto główni bohaterowie:
Nie grzeszą wielkością (liczą pewnie jedną dłoń, czyli około 3 cali), ale przecież w innym przypadku nie mogłyby pozostać niezauważone;)
Te które widzicie pewnie prowadzą do krainy do której wstęp mają tylko maluchy dlatego też przyciągają różem i fioletem oraz srebrem.
Być może uda mi się wkrótce odkryć drzwi prowadzące dla tych nieco starszych?
U mnie drzwi znajdują się nieco nad ziemią i prowadzą w głąb stuletnich dębów.
Niewykluczone, że mogą otwierać się na stronnice książki, albo towarzyszyć nocnym fantazjom w dziecięcej sypialni:)
A oto jak wyobrażam sobie etapy powstawania takich drzwi: dobór kolorów, wybór tworzywa (w tym przypadku magicznego drewna, które powstało ze sprasowania różowo-fioletowych warstw pomiędzy którymi znalazły się sękowe wałeczki), pocięcie na kawałki odpowiedniej grubości (te zostały sprasowane w czarodziejskiej maglownicy), przycięcie na wymiar, a na końcu udekorowanie.
Zamówienia: info@wolniodnudy.pl